fot. M. Pawlikowski

Sukienka wybrana, szpilki przygotowane… a randki nie będzie!

Znacie to uczucie, kiedy planujecie coś od dłuższego czasu, jesteście podekscytowani, nie możecie się doczekać, odliczacie dni i godziny do tego wydarzenia i nagle z jakiegoś powodu szlag trafia te plany? Na przykład jak zaplanowaliście urlop. I ta Toskania już na Was czeka, bilety kupione, hotel opłacony, trasa wyznaczona. Walizka już niemalże spakowana i BUM! Pandemia. Zamknięte granice i nigdzie nie pojedziecie. Albo od tygodnia jesteście umówieni na randkę, ale nie jakąś tam randkę tylko taką turbo randkę jak z bajki, sukienka przygotowana, szpilki wybrane albo koszula odprasowana, miejsce na randkę zarezerwowane… A randka dzwoni i mówi, że jutro to się nie uda i dopiero za 5 dni. I wtedy oprócz Zdrowego Dorosłego, który rozumie logiczne argumenty budzi się Dziecko, smutne, złe, zawiedzione, któremu ktoś obiecał najlepszy i największy zestaw lego, a potem zapomniał go kupić albo wycieczkę do Disneylandu, ale akurat tego jednego dnia było zamknięte. I nie ważne, że lego będzie, ale po jutrze, a do Disneylandu przyjedziemy za miesiąc. Serce rozdziera zawód, bo ktoś nie dotrzymał słowa, bo myśmy już oczami wyobraźni jechali tą karuzelą z Myszką Miki i wszyscy koledzy z przedszkola chcą jutro usłyszeć jak się składa Sokoła Millenium z klocków. Bo nasze oczekiwania, wyobrażenia, plany właśnie rozpłynęły się jak bańka mydlana, zostawiając tylko drobne plamki na ubraniu. I w głowie dziecka pojawiają się myśli, że Ona mnie nie kocha, I że świat się dziś kończy. I jeśli Zdrowy Dorosły wie, co mu się właśnie przytrafiło, to umie sobie to wytłumaczyć, bo przecież randka się odbędzie za kilka dni a urlop… prędzej czy później. Ale taki Zdrowy Dorosły wie też, co i dlaczego krzyczy jego Wewnętrzne Dziecko i umie się nim zaopiekować. Pochylić się nad 5-latką tupiącą nogą, której się wydaje, że ktoś jej nie lubi skoro odwołał randkę albo, że z kimś przegrała. Dać jej prawo do złości i żalu, że miała się kąpać w toskańskim basenie, ale musi na to jeszcze poczekać. Wynegocjować z nią jakąś rekompensatę, za niespełnione oczekiwania. A co zrobi nieświadomy dorosły? Nic. Da się ponieść dziecięcej złości, którą wyładuje i zademonstruje przereagowując nieadekwatnie sytuację i nie nakładając na wydarzenia filtra trzeźwej oceny wydarzeń.

Jeffrey E. Young, twórca terapii schematów mówi, że każdy z nas posiada tryb Zdrowego Dorosłego, ale różni nas to jak bardzo jest on silny, skuteczny i jak często go uruchamiamy. Zdrowy Dorosły jest jakby przeciwwagą dla innych, dysfunkcyjnych trybów. I tu pewnie zaczniecie się zastanawiać, czy tego Zdrowego Dorosłego można jakoś wzmocnić? Dobra wiadomość jest taka, że można. Banalnie mówiąc trening czyni mistrzem, a nasze umiejętności czy nowe schematy działania, im częściej świadomie praktykowane, tym większa szansa na ich aktywację w kluczowych trudnych momentach walki Dziecka z Dorosłym. Jest też druga część tej wiadomości, że niektórzy (a może sporo) z nas, do wzmocnienia Zdrowego Dorosłego potrzebują wsparcia terapeuty, który pomoże zidentyfikować momenty, w których uruchamia się tryb Dziecka, nazwać schemat działania oraz wypracować, nowy, skuteczniejszy sposób, poprawiający skuteczność Zdrowego Dorosłego. To trochę jak w szkole… jak generalnie z matmy byłam niezła, ale pojawił się w klasie maturalnej temat, który w piątej minucie lekcji mnie pokonał i rozłożył na łopatki, to poprosiłam o pomoc i poszłam na korepetycje, a nie szłam na czołówkę z całkami na sprawdzianie, bo a nóż się uda… A jak chcemy hodować rybki, a nie mamy o tym pojęcia, to nie kupujemy 20 welonek, nie wrzucamy ich do słoika i nie sprawdzamy, czy któraś przeżyje, tylko pytamy fachowca o radę albo czytamy mądre źródła. Dlaczego by więc nie poradzić się specjalisty, jak poradzić sobie z aktywacją kory przedczołowej, skoro sami się na tym nie znamy?

I tym optymistycznym akcentem, chciałam podsumować dzisiejszą aktywację mojego Wewnętrznego Dziecka, które stoczyło dyskusję z moim Zdrowym Dorosłym, dość nieźle wytrenowanym dzięki wsparciu wspaniałej terapeutki, Agaty. I cudownie było po tej sytuacji spojrzeć na nią z boku i pomyśleć, ale fajnie, że to ja miałam nad nią kontrolę, a nie Wewnętrzne Dziecko. A na zakończenie tylko dodam, że czasem się śmieję, ale to wcale nie żart, że terapia to były najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. Paaaaa!

Podobne posty:

No Comments

Leave a Reply